poniedziałek, 29 stycznia 2018

Adam Bielecki, Dominik Szczepański - "Spod zamarzniętych powiek"


Przez kilka ostatnich dni niemal cała Polska żyła wydarzeniami na Nanga Parbat, w której kolejny znakomity polski himalaista najprawdopodobniej stracił życie. Internet zapełnił się pełnymi jadu i braku zrozumienia komentarzami kwestionującymi sens takich wypraw i ryzykowania życia tylko po to, by zdobyć upragniony wierzchołek. Bezspornymi bohaterami wydarzeń okazali się Denis Urubko i Adam Bielecki, którzy w brawurowej akcji ratunkowej pomogli zejść Elisabeth Revol. Tomek Mackiewicz został w górze, nie dało się go uratować.

Jestem totalnym laikiem. Nie znam się zupełnie na wspinaczce, a moim największym wyczynem było wejście na Czarny Staw, po wcześniejszym dojściu na Morskie Oko. Bez bryczki. W ramach rodzinnej wycieczki, w adidasach weszłam też kiedyś na Trzy Korony. Wobec takich wydarzeń, nagłośnionych w mediach i szczegółowo relacjonowanym niemal siłą rozpędu interesować się tematem zaczyna każdy. Mnie od razu przypomniały się wydarzenia z wejścia na Broad Preak, podczas którego życie stracił Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski. Pamiętam, że wtedy fala oskarżeń posypała się właśnie na głowę dzisiejszego bohatera – Adama Bieleckiego, któremu teraz chętnie wręczano by ordery, a zaledwie kilka lat temu pojawiały się głosy, że nikt z nim w górę chodzić nie powinien…

Na pytanie kim jest ten młody, zaledwie 35-letni mężczyzna odpowiada napisana przez niego we współpracy z Dominikiem Szczepańskim książka Spod zamarzniętych powiek, w której Adam Bielecki opowiada o początkach swojej pasji, determinacji, z jaką starał się osiągnąć cel i ruszyć w końcu w wysokie góry, a także o kolejnych wyprawach – na Gaszerbrum I, K2 i Broad Peak. Historie te, niczym rasowe powieści sensacyjne, pełne są zwrotów akcji i momentów zapierających dech w piersiach, a książkę dzięki nim czyta się z zapartym tchem, jak najlepszy thriller. Nie sposób jednak nawet na chwilę zapomnieć, że wszystkie te wydarzenia zdarzyły się naprawdę, pozostali w górach przyjaciele byli czyimiś mężami, ojcami, przyjaciółmi, a ich śmierć spowodowała dojmującą pustkę.

„Umrzemy tutaj – powiedział zrezygnowanym głosem. Wybuchłem z wściekłości: - Sam se, kurwa, umieraj! Szarpnąłem jeszcze raz. Śnieg puścił i uwolnił linę poręczową. Góry nauczyły mnie, że jeśli mam w nich zginąć, to walcząc. Ekstremalne sytuacje, wyzwalają w nas niewiarygodne siły, czerpiemy z rezerw, o których istnieniu nie mamy pojęcia. Każdy chciałby walczyć do końca, ale nie każdy zdoła. Ja wiem, że będę walczył do ostatniego tchu.”

Choć początkowo warstwa językowa książki nieco mi przeszkadzała, nawet nie wiem, kiedy dałam się całkowicie porwać lekturze. Adam Bielecki stał się dla mnie kimś bliskim, kogo motywacje potrafiłam zrozumieć i który mnie zafascynował. Z przykrością czytałam o tym, co spotkało go w kraju po powrocie z Broad Peak i podziwiałam za to, jak poradził sobie z całą tą sytuacją. Nie schował się w swojej skorupie, nie odizolował od środowiska – wręcz przeciwnie, chętnie jeździł na prelekcje, odpowiadał na pytania, miał szczere chęci do rozmowy z największymi swoimi krytykami. Dialogu, którego mu odmówiono. Dzisiaj, po 5 latach, jego nazwisko znowu jest na ustach wszystkich i na tyle, na ile zdołałam go dzięki lekturze tej książki poznać, wiem, że podejdzie do nagłej popularności z dużą dozą dystansu. Zrobił to, co mógł, czego chciałby sam doświadczyć, będąc w górach – bezinteresownej pomocy, ale tylko wtedy, gdy jej udzielenie jest możliwe.

Myślę, że łatwo dokonywać oceny sytuacji siedząc z pilotem przed telewizorem, czy przejeżdżając kursorem po kolejnych portalach internetowych. Nawet ci, którzy w górach bywają regularnie, nigdy nie dowiedzą się, jak dokładnie wyglądała sytuacja podczas konkretnego wejścia, kiedy coś poszło nie tak. A himalaiści to dorośli, świadomi zagrożeń ludzie, którzy samodzielnie podejmują decyzję. Realizując pasję, narażają swoje życie. I mają do tego wszelkie prawo.

Dzięki lekturze Spod zamarzniętych powiek częściowo zrozumiałam, co kieruje tymi niesamowitymi ludźmi i co ciągnie ich w górę. I choć sama nigdy nie wejdę na ośmiotysięcznik i pewnie nie uda mi się nawet wejść na Giewont, to zaszczepiłam się odrobiną pasji Adama Bieleckiego. Jego książka była pierwszą, ale nie ostatnią przeczytaną przeze mnie historią o górskich wyprawach, a zapisane w niej słowa zostaną ze mną na długo.

„Sądzę, że każdy człowiek powinien przynajmniej raz w tygodniu uprawiać jakiś sport. Abstrahując od oczywistych korzyści zdrowotnych, myślę, że to element higieny psychicznej. Kiedy jesteś zmęczony ruchem, to po prostu zasypiasz i regenerujesz się, zamiast rozpamiętywać codzienne problemy.”

czwartek, 25 stycznia 2018

Remigiusz Mróz - "Większość bezwzględna"



Remigiusza Mroza albo się kocha, albo nienawidzi. Wraz ze wzrostem popularności tego młodego autora i kolejnymi premierami, których tempa nie powstydziliby się jego najbardziej płodni zachodni koledzy (w Polsce pod tym względem jest bezkonkurencyjny!), czytelnicy podzielili się na jego wiernych fanów i zagorzałych przeciwników. Zgodnie ze znanym powiedzeniem, nieważne jak mówią, ważne, żeby nie przekręcali nazwiska, każda kolejna książka pisarza staje się bestsellerem na długo przed datą premiery. 

Większość bezwzględna to druga część serii W kręgach władzy, którą rozpoczęło niezwykle udane Wotum nieufności. Kontynuacja trzyma wysoki poziom pierwszego tomu i pokazuje, że autor niewątpliwie ma niezwykły talent do tworzenia political fiction. Tym razem porównanie do zachodniego odpowiednika, czyli House ofcards nie było przesadne, a Remigiusz Mróz pokazał, jak wiele może dziać się w kuluarach rodzimych ośrodków władzy.

Po wyborach prezydenckich bohaterowie Wotum nieufności nie mieli szansy na wytchnienie. Seyda, która pozostała głową państwa, wciąż walczyć musi z rodzinnymi problemami i skutkami skandalu z udziałem szefa rządu. Hauer tymczasem toczy walkę z własnymi słabościami – po wypadku samochodowym, w którym nieomal zginął, jego dawne życie odeszło w zapomnienie. Zamiast tworzenia kolejnych śniadaniowych snapów, musi nauczyć się funkcjonować na wózku inwalidzkim i pożegnać się z marzeniami o tece premiera. Tymczasem Polska ma zostać gospodarzem międzynarodowego szczytu z udziałem najważniejszych europejskich, a wywiad otrzymuje niepokojące wiadomości o planowanym na terenie kraju zamachu terrorystycznym. Czy groźby są rzeczywiste, czy może to tylko kolejna kremlowska prowokacja?

Większość bezwzględna trzyma w napięciu od pierwszego rozdziału i nie odpuszcza nawet na chwilę. Zakończenie wbija w fotel i sprawia, że na długo po odłożeniu książki, pozostajemy z pytaniem: co dalej?

Książka napisana jest w typowym dla autora lekkim stylu, pełnym suspensów i zwrotów akcji i choć większość opisanych w niej zdarzeń zdaje się całkowicie niewyobrażalna w prawdziwej polityce, to i tak z tyłu głowy zapala nam się czerwona, ostrzegawcza lampka. Seria W kręgach władzy to doskonała rozrywka i sensacja na najwyższym poziomem. Nawet jeżeli nieco znudziły Wam się kolejne przygody prawniczego duetu Chyłki i Zordona, czy śledztw prowadzonych przez komisarza Forsta, ta seria to powiew świeżości. Dotychczas za najlepsze książki autora uważałam kolejne tomy Parabellum, teraz jednak zaczynam się zastanawiać czy aby W kręgach władzy nie jest lepsze. 


Po fali lekkich rozczarowań kolejnymi premierami Remigiusza Mroza tym razem z czystym sumieniem mogę napisać, że książka jest świetna. Z niecierpliwością oczekuję więc nie tylko na kolejną jej część, ale również na zapowiadaną ekranizację. Jeśli choć w części będzie ona tak dobra, jak literacki pierwowzór, Netflix i jego House of cards powinni drżeć z niepokoju przed polską konkurencją. 




Książka zrecenzowana dla portalu lubimyczytać.pl

www.lubimyczytac.pl